Trynidad-Grenada

Trasa Trynidad-Grenada

Trasa: Chaguaramas(Trynidad) – Charlotteville (Tobago) – St. George (Grenada)
Termin: 09-13.12.2024
Mile/ godziny: 181Mm/40h

Trynidad

Wycieczka do jeziora asfaltowego (Pitch Lake).

Wyruszamy spod bramy mariny o 9 rano. Jedziemy przez całą wyspę prawie 100km ponad 2 godziny jazdy. Jedziemy busem z jeszcze 8 innymi żeglarzami z innych jachtów. Prowadzi organizator wycieczki Jassy James. Po drodze Jessy kupuje nam indyjskie bułki zapiekane z warzywami pychota, do tego na deser indyjskie ciasteczka.

Dojeżdżamy do jeziora. Tam czeka na nas pani przewodnik. Jezioro asfaltowe rozciąga się na całą miejscowość, ale asfalt wydobywany jest tylko w jednej okolicy. Na świecie są 3 takie jeziora, ale tylko z tego wydobywa się asfalt ( a właściwie pitch czyli smoła – z tego dopiero robi się asfalt)

Zbiornik jest największym na świecie naturalnym złożem tej czarnej mazi. Znajduje się niedaleko miasta La Brea (może stąd pochodzi określenie breja?). Ma powierzchnię 4 hektarów, a głębokość jego dochodzi nawet do 76 metrów. Tutejszym asfaltem wyłożono chociażby kilka pierwszy utwardzonych ulic w Nowym Jorku oraz pokryto waszyngtońską Pennsylvania Avenue, przy której stoi Biały Dom. Eksploatacja „złoża” wciąż jest prowadzona, a od 1978 roku dzieje się to pod marką firmy „Lake Asphalt of Trynidad and Tobago”.

Prawdopodobnie, jak twierdzą naukowcy z Amerykańskiej Służby Geologicznej, smoła jest tutaj wypychana na powierzchnię wskutek korzystnego ustawienia uskoków. Odpowiednie ciśnienie oraz ułożenie warstw przepuszczalnych i nieprzepuszczalnych może doprowadzić do samoistnych wypływów ropy naftowej.

Ta natomiast pod wpływem gorącego klimatu i silnie operującego słońca (znajdujemy się prawie w strefie równikowej) traci swoje składniki lotne, pozostawiając na miejscu cięższy asfalt.

Przewodniczka prowadzi nas na środek jeziora. W porze deszczowej jest ono wypełnione wodą, którą, żeby wydobyć smołę odpompowuje się. Trzeba uważać, bo dno jest bardzo nierówne i łatwo wpaść w dziurę i do wody po pas. Wykopaną smołę ładuje się do specjalnych wagoników, które jadą do zakładu, gdzie ze smoły robi się asfalt. Asfalt eksportuje się na cały świat, a największym odbiorcą są Chiny. Nad wydobyciem asfaltu czuwają inżynierowie, którzy pilnują, żeby nie kopać za długo w tym samym miejscu. Po wykopaniu odpowiedniej ilości smoły w tym samym miejscu można zacząć kopać dopiero za miesiąc.

Po odwiedzeniu jeziora i muzeum jedziemy coś zjeść. Jessie kupuje roti – to placek z nadzieniem – do wyboru jest wegańskie, z kurczakiem albo kozą. Bardzo smaczne i sycące, chociaż kłopotliwe do jedzenia.

Świątynia na morzu

Świątynia na morzu – niepozorna kaplica na morzu ma bardzo wzruszającą historię. Seedas Sadhu był prostym hinduskim robotnikiem, który marzył o stworzeniu miejsca kultu w nowej ojczyźnie. Pierwszą świątynię zbudował w 1947, ale te same władze, które sprzedały mu ziemię, kazały budowlę rozebrać. Dlatego następną postanowił zbudować na morzu, które do nikogo nie należy. Miał tylko rower i starą torbę w której nosił kamienie do budowy grobli i fundamentów. Podczas odpływu ustawiał ciężkie beczki, ale przypływy morza niszczyły jego wysiłki. Zdeterminowany Sadhu nie poddawał się przez 40 lat, aż do końca swojego życia.

W okolicy jest dużo ptaków, a wieczorem, kiedy woda się wypłaszacza przychodzą ibisy – narodowe ptaki Trynidadu.

Świątynia Jaya Guru Datta Jai Sita Ram Jai Hanuman

Odwiedzamy Hinduską świątynię Jaya Guru Datta Jai Sita Ram Jai Hanuman. jest jednym z najsłynniejszych miejsc kultu religijnego w Trynidadzie jest 85-stopowy murthi Hanuman — rzekomo największy poza Indiami. Cała świątynia i okoliczne budynki łącznie z ozdobami zostały wykonane ręcznie. Obowiązuje „dress code” czyli kobiety muszą mieć zakryte ramiona i nogi.

Wycieczka na targ

Po zapisaniu się w zeszłym tygodniu na listę ruszamy sprzed mariny Power Boat. Jadą pełne 4 busy. Na targ jedziemy ok ½ godziny. Wysiadamy z busów i umawiamy się za ok 1 godzinę na parkingu. Na targu jest dużo warzyw i owoców, chociaż nie widzimy mango, ale są warzywa i owoce znane nam z Kuby (ampalaya – taki ogórek z wypustkami, chayote – kolczoch jadalny i wiele innych). Ze względu na małą ilość czasu kupujemy tylko trochę rzeczy (a i tak wychodzi tego ok 16kg) i wracamy do busa. Transport kosztuje 25 TT$ od osoby.

Wyciąganie jachtu na ląd

O 1015 przeszedł operator travellifta (Omar) i powiedział, że może nas już wyciągać. Do doku wjeżdżamy rufą. Trzeba zdjąć antenę wi-fi, a wiatrak maksymalnie opuścić. Na styk, ale mieścimy się. O 1115 jesteśmy już na lądzie. Podstawiają klocki pod kil i zabierają się za inną robotę. Jeden zostaje i zaczyna skrobać dno. Potem przywozi myjkę ciśnieniową z silnikiem spalinowym i zaczyna myć. O 17 kończy pracę, ale obiecuje, że przyjdzie następnego dnia. Z Markiem na malowanie antyfoulingiem umawiam się na piątek

Prace na lądzie

18-10-2024 piątek

Rano przychodzi Mark z murzynkiem z Tobago i zaczynają szlifowanie – głównie murzynek, a facet do myjki ciśnieniowej pojawia się zamiast o 7 to o 830, ale kończy mycie kadłuba. Murzynek szlifuje do wieczora (czyli do 17).

19-10-2024 sobota

Od rana biegam po sklepach i kupuję rozcieńczalnik do antyfoulingu, wałki i podkładkę (po myciu myjką ciśnieniową odlazło trochę antyfoulingu). Murzynek kończy szlifowanie i maluje podkładką.

20-10-2024 niedziela

Od rana murzynek maluje antyfoulingiem, potem za spółkę z Markiem przestawiają podpory i malują miejsca po podporach.

Wycieczka do ASA Wirght Nature Center

Wycieczkę organizuje Jasse James. Startujemy o 8:15 z Mariny. Jedziemy na północ wyspy do ośrodka.

Asa Wright Nature Centre and Lodge to ośrodek przyrodniczy i stacja badawcza w Arima Valley w Northern Range w Trynidadzie i Tobago. Ośrodek jest jednym z najlepszych miejsc do obserwacji ptaków na Karaibach; odnotowano tam łącznie 256 gatunków ptaków. Ośrodek jest własnością organizacji non-profit,  zajmuje powierzchnię 270 akrów (110 ha) i obejmuje główny dom z zajazdem i restauracją.

Po przyjeździe do ośrodka idziemy z przewodnikiem na wycieczkę. Przewodnik pokazuje nam różne rośliny i ptaki i opowiada o ich zwyczajach. Ścieżka jest dla amerykańskich turystów – wygodna i szeroka. Po godzinie spaceru wracamy tę samą drogą. Czeka na nas lunch w formie bufetu. Wszystko jest smaczne i nawet Tomek się najada. Na deser ciastko, lody i kawa.

Po lunchu idziemy obejrzeć naturalny basen z wodospadem – jest malutki, a wodospad też nie duży. Nie kąpiemy się. Wracamy do ośrodka. Na podwieczorek kawa z lokalnej plantacji z ciastkami własnej produkcji. Oglądamy film z powstania ośrodka – obecni właściciele kupili zrujnowany ośrodek, wyremontowali, zrobili ścieżki turystyczne, karmniki dla ptaków, tablice informacyjne itp. Starali się przy tym zachować oryginalny charakter zabudowań. Po podwieczorku i obejrzeniu filmu wracamy do mariny.

Hinduskie święto światła Divali

Po południu idziemy na Divali organizowane przez lokalną społeczność hinduską dla żeglarzy. Jest rotti czyli lokalne jedzenie hinduskie – w opakowaniach styropianowych dostajemy różne mieszanki warzywne i naleśniki, dla chętnych są nawet łyżki, a niektórzy przynoszą własne sztućce. Wszystko jest bardzo smaczne. Potem zapalają gliniane lampki ustawiane na wygiętych łodygach bambusa.

Divali w Felicity

Divali w mieście Felicity. Jedziemy busami z mariny. Całość organizuje Jessy. Jedzie ponad 60 osób z kilku marin. Do Felicity jedziemy ok 1 godziny. Po dojeździe najpierw oglądamy występy w świątyni. Przed wejściem do świątyni trzeba zdjąć buty, kobiety muszą mieć zakryte ramiona i kolana, a mężczyźni długie spodnie. Występ trwa ok pół godziny – najpierw tancerka tańczy , potem występuje mały zespół muzyczny, a następnie znowu tancerka. Wszystko związane jest z Divali.

Istotą Diwali, nazywanego też świętem świateł, jest celebrowanie triumfu światła nad ciemnością, czyli dobra nad złem.

Obchody Diwali są wyjątkowo radosne. Hindusi spędzają ten czas na składaniu modlitw w intencji zdrowia i dobrobytu, rozmowach z najbliższymi i przyjaciółmi, smakowaniu słodkich specjałów, tańcach i śpiewie.

Po występach idziemy w grupach na jedzenie. Kobiety przygotowały tradycyjne rotti wegetariańskie podawane na liściach bananowca. Jemy rękami. Na koniec każdy dostaje torebkę ze słodyczami hinduskimi. Po posiłku idziemy do miasta, jest ślicznie udekorowane lampkami (właśnie je rozstawiają). Na głównej ulicy są „bramy” ze światełek. Na bocznych uliczkach są znaki narysowane na asfalcie, dużo lampek, petard i trochę sztucznych ogni. Wszędzie rozdają torebki ze słodyczami, a nawet jesteśmy zapraszani do domu. Niestety czasu jest mało, więc po ok godzinie idziemy do autobusu i wracamy do mariny.

Angostura Rum Factory

Na wycieczkę należy zapisać się wcześniej mailowo tours@angostura.com.

Minimum to 8 osób w grupie (wtedy zwiedzanie kosztuje 60TT$ od osoby). Można samemu zorganizować grupę i zapisać się na dowolny termin od 10 do 13 od poniedziałku do piątku, albo dołączyć się do istniejącej już grupy – my tak zrobiliśmy. Do fabryki podjechaliśmy za 90TT$ (po 30TTS od osoby) – najpierw chcieliśmy tylko do Port of Spain (wtedy byłoby 15TT$ od osoby), ale po drodze był wypadek, a kierowca zgodził się podwieźć nas do samej fabryki – zdążyliśmy prawie w ostatniej chwili. Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem. Za wycieczkę i w sklepie z lokalnymi wyrobami można płacić tylko kartą.

Najpierw zwiedzamy wystawę motyli – unikalna kolekcja prawie 5000 okazów, głównie z Trynidadu, ale też z całego świata.

Potem przechodzimy do muzeum, gdzie poznajemy historię powstania fabryki i pomysłu na aromatyczne bittery Angostura.

Kolejny etap to zwiedzanie fabryki – po terenie fabryki poruszamy się samochodzikiem elektrycznym. Patrzymy jak tankują do zbiorników melasę (właśnie przyjechała nowa dostawa). Fabryka korzysta z dostaw melasy z całych Karaibów, ponieważ na Trynidadzie nie produkuje się melasy (nie ma plantacji trzciny cukrowej). Oglądamy ogromne kadzie, gdzie melasa fermentuje, potem kolumny destylacyjne -są ogromne.

Zwiedzamy „Pokój bitterów”, jedynego miejsca na świecie, w którym wytwarza się ten produkt.

Produkcja aromatycznych bitterów Angostura® owiana jest wielką tajemnicą, tylko 5 osób w firmie zna składniki bitterów i podobno nikt w firmie nie wie kto to jest. Zmielone i zmieszane zioła są mieszane z rumem i odstawiane do „naciągnięcia” smaku na ok 3 miesiące.

Ostatni etap to butelkowanie i etykietowanie. Etykietka od bittera jest „historycznie” za duża – dawno temu jeden człowiek projektował butelkę, a inny etykietę, ale się nie dogadali, więc etykieta wyszła za duża i od tej pory to znak charakterystyczny Angostury.

Po skończonej wycieczce kupujemy jeszcze zestaw bitterów i rum a potem wracamy do Chaguaramas. Łapiemy „prywatną taksówkę” za 100TT$.

Odprawa wyjściowa na Trynidadzie

Najpierw trzeba odwiedzić immigration. Pani odszukuje nasze papiery z odprawy wejściowej, kopiuje, coś na nich dopisuje, stempluje i jedną kopię spiętą zszywaczami wręcza nam, w celu przekazania do inigration w Charlotteville. Potem idziemy do customs – pan na wielkiej płachcie z odprawy wejściowej dopisuje, że płyniemy do Charlotteville i wpisuje to też do swojego dziennika.

Możemy wypływać.

Droga z Trynidadu na Tobago

Wypływamy przed 11, płyniemy cały czas pod wiatr i prąd. Prąd czasami dochodzi do 3kn. Nie da się płynąć w dobrym kierunku przy przeciwnym wietrze i tak dużym prądzie. Wspomagamy się silnikiem. Płyniemy całą noc. Opływamy Tobago od południa. Do Charlotteville dopływamy o 10 rano. Stajemy na bojce.

Tobago

Odprawa na Tobago

Po zwodowaniu łódki płyniemy na brzeg i idziemy do customs i immigration. Budynek owszem jest, ale w środku nikogo nie ma, a na drzwiach wiszą kartki z numerami telefonów. Szukamy kogoś, kto może zadzwonić – najpierw wybieramy panią na portierni budynku obok. Dzwoni do immigration – miła pani mówi, że będzie dopiero w czwartek o 10 rano, ale to nie problem, możemy przyjść z papierami w czwartek. Kolejne podejście do customs (pani mieszka 3 domy dalej ale akurat nie ma jej w domu). Dzwonimy z posterunku policji – pani obiecuje, że przyjdzie za pół godziny. Czekamy.

W międzyczasie postanawiamy odwiedzić informację turystyczną przy porcie, informacja jest, ale zamknięta z powodu Covida i do tej pory nie otwarta. Wracamy do customs. Pani właśnie wchodzi do budynku z mężem niosącym dystrybutor do wody. Odprawiamy się od razu na wyjście. Wpisujemy 13 grudnia, bo można :-). Pani pobiera opłatę za odprawę zagraniczną 225TT$ i 50TT$ za „cursing permit” za miesiąc (bez stanina lądzie).

W czwartek przychodzimy do imigration i tym razem udaje nam się odprawić, ale musimy wpisać planowaną godzinę wyjścia nie później niż 24 godziny po odprawie. Wpisujemy 6 rano i jest ok.

Nurkowanie

Na nurkowanie wybraliśmy się z biurem Tobago Dive Experience. Wybraliśmy 2 nurkowania – ze sprzętem zapłaciliśmy po 155$. Można płacić gotówką i kartą (wtedy w TT$). Kierowca odbiera nas z Charlotteville i zawozi do biura na drugą stronę wyspy

Obsługa wszystko przygotowuje i sprawdza, niestety manometry mają skalę tylko w psi, ale dajemy radę. Zabieramy jeszcze grupę amerykańskich nurków (przyjechali specjalnie na nurkowanie). Jest nas w sumie 11 osób i 3 instruktorów-nie jest źle.

Pierwsze nurkowanie w miejscu Specials. Rafa jest prześliczna. Dużo gąbek, kolorowych rybek, sporo skrzydlic (niestety), oglądamy ogromne homary, murenę, kamienną rybę a na końcu podziwiamy rekina ukrytego pod rafą.

Po nurkowaniu podpływamy po pełne butle, a puste zostawiamy, pijemy wodę i jemy ciasteczka, a potem ruszamy do miejsca The Beach. Rzeczywiście na dole jest dużo piasku, ale rafa jest też prześliczna. Kolejne homary (tym razem 3 obok siebie), gąbki z ukrytymi w środku rybkami.

Wycieczka po wyspie

W biurze nurkowym umawiamy się na wycieczkę po wyspie. Wycieczka kosztuje 70USD od osoby. Umawiamy się o 11, rano musimy jeszcze załatwić odprawę. Przyjeżdża po nas maxi taxi – tym razem niebieski – takie jeżdżą po Tobago. Mamy całego busa dla siebie.

Najpierw jedziemy na Flagstaf hill – to punkt widokowy z widokiem na ocean i Charlotteville, niestety po stronie Charlotteville jest mgła :-(, ale ocean z drugiej strony jest ładnie widoczny.

To stacja przekaźnikowa amerykańska, ale została udostępniona do zwiedzania w 1960 roku – amerykanie opuścili ten punkt.

Kolejny punkt to Wodospad King’s Bay ładny wodospad z małym jeziorkiem pod spodem. Kiedyś był to duży wodospad, ale brakowało wody dla miasta, więc zabrali trochę z wodospadu :-(.

Sztandarowy wodospad Tobago to Wodospad Argyle leży na terenie parku narodowego – za wstęp płaci się 60TT$ od osoby. Do wodospadu trzeba kawałek podejść na piechotę (ok 15minut marszu), po drodze są podpisane drzewa. Można też wziąć przewodnika, pownie za dodatkową opłatą, ale wtedy wszystko trwa dłużej. Wodospad jest rzeczywiście duży (ma ok 200m) pod spodem jezioro o głębokości 6m, w którym można się kąpać.

Następnie jedziemy do lasu deszczowego To najstarszy rezerwat na wyspie – został utworzony w 1763 roku. Oglądamy go z okien samochodu, jest bardzo mokro i po lesie chodzi się po kolana w błocie.

W Parlatuvier Bay oglądamy ogromne płaszczki. Rano jak jest ładna pogoda to można się z nimi kąpać. Lokalni rybacy je karmią, więc nie uciekają. Niestety pogoda jest deszczowa i minęła już pora karmienia.

W Inglish man’s Bay prześlicznej zatoczce z małą plażą zatrzymujemy się na obiad – oczywiście rybka z lokalnymi dodatkami (wszystkiego po trochu) – różne sałatki, soczewica, banany pieczone i różne inne pyszności.

Kolejny punkt programu to miejscowość Castreole – słynie z cotygodniowych ognisk (w czwartki wieczorem) i z wypieku pysznych owoców drzewa chlebowego – niestety sezon na te owoce zaczyna się dopiero w połowie grudnia.

Po drodze mijamy wodospad Craig Hall i dojeżdżamy do Scarborough stolicy wyspy miasto nie jest ogromne, ale rozległe. Wjeżdżamy na górę do fortu King George. Zwiedzamy fortyfikacje, oglądamy ładne widoki z góry i wracamy do Charlotteville. Po drodze jeszcze spojrzenie na Rocky Bay.

Droga na Grenadę

Po obiedzie i wydaniu ostatnich dolarów trynidadzkich ruszamy w kierunku Grenady. Znowu mamy przeciwny prąd, ale tym razem wiatr nam sprzyja, więc płyniemy ok 6kn nad dnem (mimo przeciwnego prądu dochodzącego nieraz do 3kn.

Wczesnym przedpołudniem wpływamy na Grenadę do mariny Jacht Klubu.

Grenada

Grenada Yacht Club Marina

Marina po przeciwnej stronie zatoki – naprzeciwko mariny Port Louis. Znacznie bliżej miasta, z działającym internetem i ponad 3 razy tańsza. Przy postoju ponad 18 dni opłaca się wziąć postój miesięczny – wtedy postój za cały miesiąc kosztuje ok 600$ i dodatkowo woda i prąd wg liczników.

Odprawa wejściowa

Customs i Imigration są w tym samym pokoju (dwa osobne biurka) na tyłach biura mariny w Port Louis (ok 10 minut na piechotę. Działa Sailclear, warto wypełnić wcześniej. Na miejscu trzeba zapłacić 75EC$ za crusing permit (ważny miesiąc albo do opuszczenia Grenady – to co nastąpi wcześniej). Dodatkowo opłata 30EC$ od osoby (zdrożało) i 16,20EC$ opłaty portowej. Trzeba mieć paszporty całej załogi, numer z Sailclear i dokumenty odpraw z poprzedniego portu.

Targ warzywny St. George

Mały, drogi (ceny warzyw trochę wyższe niż w markecie), za to dużo różnych przypraw i chyba tylko po to warto ten targ odwiedzić.

Wycieczka do jeziora Grand Etang i na górę Qua Qua

Wyruszamy rano z dworca autobusowego autobusem nr 6 do rezerwatu Grand Etang. Grand Etang to jezioro kraterowe położone na wysokości 530m npm. Powstało w kraterze wulkanu, który ukształtował Grenadę. Wokół jeziora utworzono rezerwat, wstęp 2USD albo 5,5XCD od osoby

Przy jeziorze jest pomost – punkt widokowy. Koło jeziora zaczyna się szlak prowadzący na górę Qua Qua (715m). Szlak jest bardzo błotnisty i śliski (jest koniec pory deszczowej, więc deszcze jeszcze padają). Idziemy koroną krateru, a po obu stronach przepaście. Wszystko jest zarośnięte, ale od czasu do czasu rozpościera się śliczny widok na jezioro w dole, miejscowości w dole i zieloną Grenadę. Szlak miał kiedyś stopnie, ale pozostały po nich czasami deseczki, a czasami wygrzebane w glinie miejsca na stopy. Jest bardzo ślisko i trzeba mieć buty na dobrej podeszwie.

Na szczycie góry jest kamień i punkt triangulacyjny. Jemy kanapki i pijemy kawę i ruszamy w dół.

Na dole myjemy nogi w jeziorze i wracamy autobusem do St. George

Komentowanie jest wyłączone.