Lanzarote rejs nurkowy 28.04-08.05.2023

Lanzarote nurkowy

28-04-2023 piątek
Wypożyczamy samochód o 12 i po małym śniadanku jedziemy odebrać Anię z lotniska.
Po drodze wstępujemy do dwóch marin: Puerto Calero i Puerto del Carmen. W Puerto Calero jest OK, a Puerto del Carmen jest małą mariną z komercyjnymi łódkami i rybakami.
Po pdebraniu Ani pakujemy się do samochodu i jedziemy na wycieczkę w kierunku portu. Odwiedzamy miejscowość Yaiza, potem El Golfo ze ślicznym zielonym jeziorkiem (Mirador del Charco de los Clicos-Charco Verde), podjeżdżamy do Los Hervideros i wchodzimy na klify – śliczne z licznymi jaskiniami i pionowymi bazaltowymi skałami. Niestety dalej nie da się pojechać – droga jest zamknięta. Wracamy do głównej drogi i po drodze do mariny wstępujemy do Las Salinas de Janubio – fabryki soli, jest już zamknięta, więc podziwiamy ją z góry i wracamy do mariny. Zostawiamy torby i jedziemy po zakupy. Na jacht wracamy ok 22. Jeszcze drobna kolacja i o północy idziemy spać.

29-04-2023 sobota
Rano jedziemy zwiedzić pobliską górę Atalaya de Femes ma 450m npm. Wchodzi się na nią ok ½ godziny, ale widoki są prześliczne, widać cały park narodowy Tamanaya i Park Wulkanów. Na górze są anteny różnych radiolinii. Po sesji fotograficznej schodzimy w dół, wracamy do mariny i oddajemy samochód. Potem idziemy na bazarek z lokalnymi produktami (tak naprawdę lokalnych produktów jest niewiele, ale dużo chińszczyzny). Bazarek jest w marinie w każdą środę i sobotę.

30-04-2023 niedziela
Wstajemy o 6:15, jemy śniadanie i o 7:30 wyruszamy do przystanie promowej (3km na piechotę). Przychodzimy o 8:20, kasa napisane, że czynna dopiero od 9:00 (dzisiaj jest niedziela) , a prom mamy o 9:15. Idziemy jeszcze na lody do knajpy przy przystani promowej (jednej z nielicznych czynnych o tej porze). Kasę na szczęście otwierają przed 9, kupujemy 3 bilety (cena w obie strony to 35€, a w jedną 20€). Musimy określić którym promem chcemy wrócić – wybieramy ten o 17:45.
Płyniemy małym promem pasażerskim (nie zabiera samochodów). Do Corallejo prom płynie 35 minut. Po wyjściu z promu próbujemy znaleźć łódkę na Isla de Lobos, ale okazuje się, że większość łódek wypłynęła o 10. W końcu pani w biurze znajduje dla nas łódkę za 15€ od osoby w obie strony i możemy wybrać sobie godzinę powrotu (co 1 godzinę). Okazuje się że jest to rib. Wybieramy godzinę powrotu na 14:30. Na wyspę płyniemy ok 10 minut. Wysiadamy przy betonowym pirsie. Sternik po wysadzeniu pasażerów wraca do Corallejo. Najpierw idziemy do dawnej wioski, teraz nie zamieszkałej, chociaż można tu sobie wynająć domek. Obok jest restauracja z napojami i podobno można tam coś zjeść, ale trzeba wcześniej zamówić. Droga po wschodniej stronie wyspy jest zamknięta (prace budowlane), więc wracamy na plażę przy wiosce, jemy drugie śniadanie (kanapki). Ania postanawia zostać na plaży, a my idziemy na najwyższą górę na wyspie. Umawiamy się na przystani promowej. Wejście na górę zajmuje ok 30 minut. Góra to wulkan 127m npm, któremu odpadła jedna ścianka (pochłonęło ją morze). Z góry widać całą wyspę Isla de Lobos, Fuerteventurę i Lanzarote. Do tego śliczne niebieskie morze. Na szczycie jest dużo jaszczurek, które chodzą nam po rękach i nogach. Po zejściu na dół wstępujemy jeszcze na piaszczystą plażę i ok 14:15 przychodzimy na przystań. Nasz ponton przypływa 10 minut przed czasem. Czeka na resztę ludzi (na 2 się nie doczekał) i wraca do Corellejo. Średnia prędkość to 25kn. Jest super. Po przypłynięciu do portu idziemy do knajpy portowej na obiad. Pan pokazuje nam ryby i możemy sobie wybrać którą chcemy. Wybieramy taką czerwoną. Ryba jest świeża i bardzo smaczna. Jedną rybą najada się cała czwórka. Po obiedzie mamy jeszcze chwilę czasu, więc idziemy na spacer po mieście, wstępujemy do otwartego HiperDino i kupujemy lody. Wracamy na przystań i tym samym promem Fred.Olsen wracamy do Playa Blanca. Na jachcie jesteśmy ok godziny 19.

1-05-2023 poniedziałek
Dzisiaj pierwszy dzień nurkowy. Nurkujemy z biurem Bonito Diving, który ma polską obsługę. Mają biuro w Playa Blanca. Rano nasza przewodniczka przyjeżdża po nas busem, zabiera nas razem ze sprzętem do biura nurkowego, gdzie wypełniamy papiery a ona opowiada nam o pierwszym nurkowaniu. Pierwsze nurkowanie z brzegu z pobliskiej plaży (Playa Flamingo). Płyniemy wzdłuż „falochronu” i schodzimy na ok 17m. Spotykamy płaszczki, tęczowe ryby, dwa rekiny tygrysie zagrzebane w piasku i wiele innych ciekawych stworów morskich (rozgwiazdy, mątwy, kolorowe rybki).

Po nurkowaniu zostawiamy sprzęt w biurze nurkowym i wracamy na jacht. Jemy obiad i o 14:30 idziemy na kolejne nurkowanie – tym razem Muzeo Atlantico stworzone przez Jasona de Caires Taylor. Płyniemy na miejsce nurkowe pontonem. Schodzimy z pontonu od razu w dół na 14m. Muzeum to zatopione rzeźby przedstawiające głównie sceny z życia mieszkańców wysp. Całość niesie przesłanie artysty, zwraca uwagę na problemy współczesnego świata. Jest łódź z uchodźcami, rodzina z dzieckiem, grupa dzieci płynąca w łodziach wykonanych z blaszanych beczek, huśtawka w kształcie pompy do szybu naftowego, para robiąca sobie selfie. Rzeźby są już porośnięte glonami, ale wśród nich jest niewiele ryb. Całe zwiedzanie trwa ok 30 minut. Po tym czasie wchodzimy na ponton i wracamy na brzeg, a instruktorka podwozi nas ze sprzętem na jacht. Płuczemy pianki, buty i kaptury i idziemy pod prysznic wykąpać się.

2-05-2023 wtorek
Dzisiaj drugi dzień nurkowy. Typ razem oba nurkowania na Puerto Del Carmen. Pierwsze nurkowanie na La Catedral. Schodzimy na 35m. W jaskini spotykamy groupera – ogromną rybę. Po drodze spotykamy też mątwy i trochę kolorowych rybek. Z wody wychodzimy przy bojkach (specjalnie dla nurków) a na brzeg wychodzimy po kamiennych schodkach. W czasie przerwy pomiędzy nurkowaniami jemy kanapki, ciasteczka i pijemy wodę. Drugie nurkowanie to Agujero Azul trochę płytsze od poprzedniego, ale też ponad 30m. Tym razem nie biorę aparatu fotograficznego, bo przy poprzednim nurkowaniu trochę się zamoczył od środka i muszę najpierw go porządnie wysuszyć. Płyniemy najpierw do kotwicy, gdzie spotykamy pierwszego konika morskiego. Potem w jaskini oglądamy krewetki i kolejnego groupera. Wychodzimy przy bojach dla nurków. Wieczorem oglądamy nakręcone filmy.

3-05-2023 środa
Rano zbieramy się, ogarniamy jacht i po 11 wychodzimy w morze. Wieje przyjemne 14kn i płyniemy półwiatrem. Słoneczko świeci, fali nie ma i płyniemy 5kn. Około 13 wiatr słabnie, więc zrzucamy żagle i Tomek z Anią wskakują do wody. Woda ma prawie 24°C, więc dla mnie to za zimna :-). Po kąpieli obiad i oczywiście kawa z ciasteczkiem na deser. Do portu zostało nam 2Mm, więc włączamy silnik, wyciągamy odbijacze i cumy i wchodzimy do mariny. Stajemy przy stacji benzynowej. Marinero przynosi nam dokumenty do wypełnienia, kartę do prysznica (kaucja 10€) i plan mariny. Na planie zaznacza gdzie mamy stanąć i pyta się, czy nie potrzebujemy pomocy, Dziękujemy i płyniemy na miejsce. Nasze miejsce jest na samym końcu mariny przy Y-bomie, ale spokojne i z ładnym widokiem na góry. Biuro mariny jest czynne do 17, a jest już godzina 17:30, więc papiery załatwię jutro. Rezerwuję samochód na jutro na 8:30 i wracam na jacht.

4-05-2023 czwartek
Rano idę zapłacić za marinę, a Tomek idzie po samochód. Miał być 4 drzwiowy, a dostaliśmy fiata 500 2-drzwiowego (w cenie Corsy). Zaraz po odebraniu samochodu ruszamy do parku Timanfaya. Na miejsce przyjeżdżamy o 9:40 i już jest spory tłumek samochodów czekających na wjazd. Wjazd kosztuje 12€ od osoby, można płacić kartą, ale preferowana jest gotówka. Od budki opłat jedziemy na parking. Kilku pracowników sprawnie ustawia samochody na parkingu. Kolejny etap zwiedzania to autobus, który jedzie po drogach parku. Autobus jedzie pomiędzy wulkanami, nagrany głos opowiada w 3 językach (hiszpański, angielski i niemiecki) o tym co widać za oknem. Przy ciekawszych miejscach autokar zatrzymuje się, żeby można było zrobić zdjęcia. Cała wycieczka trwa ok 45minut. Wysiadamy na parkingu i idziemy oglądać widoki nie z okien autokaru. Przy restauracji jest dziura z grillem nad wylotem ciepłego powietrza z wulkanu na którym pieką się kurczaki. Na zewnątrz jeden z pracowników wsadza trochę siana do dziury. Jest tak gorąco, że siano się zapala. Kolejny pokaz to gejzer. Do otworu wlewają wodę, która wylatuje w postaci pary. Jeszcze parę zdjęć i jedziemy do Visitors Center parku Timanfaya. Po drodze mijamy ogromną kolejkę samochodów czekających na wjazd na parking. Jak dobrze, że przyjechaliśmy rano :-). Visitors Center to informacja turystyczna i muzeum historii wulkanów, jest też symulacja wybuchu wulkanu typu „światło i dźwięk”. Dalej jedziemy do miasteczka Tinajo, oglądamy świątynię Ermita de los Dolores która Została wzniesiona pomiędzy 1781 a 1784 r., jako wyraz wdzięczności dla jej świętej patronki, która według legendy zatrzymała płynącą na miasto lawę i uratowała je przed zniszczeniem, potem wstępujemy na kawę z ciastkiem. Ciastka są duże i słodkie. Kolejny punkt programu to Casa Museo del Compesino. Pomnik rolników wykonany ze starych zbiorników pomalowanych na biało. Obok na ładnym terenie małe sklepiki rękodzielnicze. Wszystko pomalowane na biało. Jedziemy dalej i wstępujemy do muzeum wina i winnicy El Grifio. Wstęp 7€ od osoby. Można ściągnąć audioguide na telefon. Muzeum ma darmowe WiFi. Dużo w nim eksponatów – narzędzi do robienia wina (prasy, sita, wagi, menzurki itp.) opisany jest proces wytwarzania wina. Po wyjściu z budynku zwiedzamy winnicę – krzewy winorośli rosną w zagłębieniach otoczone murkami ze skał wulkanicznych od strony wiatru. Wyglądają przepięknie. Wychodząc kupujemy jeszcze butelkę legendarnego wina Malvasia. Jedziemy dalej drogą winnic. W Tias wstępujemy do sklepu i uzupełniamy zakupy spożywcze. Wracamy na jacht, zostawiamy zakupy i idziemy na obiad do knajpy.

5-05-2023 piątek
Rano poranne krzątanie, oddajemy kluczyki do samochodu i kartę do prysznica, ształujemy rzeczy i po 11 wychodzimy. Wiatr jest szkwalisty od 15 do 25kn (tak jak według prognozy). Płyniemy na foku i zarefowanym grocie, a i tak nasza prędkość przekracza 6kn. Płyniemy pełnym bajdewindem. Po odejściu od lądu na ok 5Mm wiatr się stabilizuje na 16kn, ale pojawia się całkiem spora fala. I wśród tych fal niespodzianka – stado delfinów wyskakujących wysoko z wody. Jest prześlicznie. Po odpłynięciu odpowiednio daleko robimy zwrot i płyniemy do mariny Lanzarote. Przy wejściu do mariny zgłaszamy się na kanale 9 VHF i miła pani podaje nam numer pomostu i stanowiska. Po wpłynięciu do mariny proszą nas przez VHF, żeby trochę poczekać, bo marinero nie zdąży podejść na pomost. Wieje ok 20kn więc czekanie nie jest trywialne, ale dajemy radę. Chwilę później marinero odbiera od nas cumy. Stajemy przy Y-bomie. Marinero obiecuje przynieść kartę i dokumenty do wypełnienia, ale chyba zapomina, więc jak się nadarza okazja, to idę z nim do biura. Dostaję zieloną pastylkę z numerem 5, mam ją zabrać jutro do biura wraz z wypełnionymi dokumentami. Na obiad jemy pyszne kotlety z ziemniaczkami kanaryjskimi.

06-05-2023 sobota
Rano rezerwuję samochód od niedzieli i po śniadaniu idziemy zwiedzać miasto. Podziwiamy jeziorko w środku miasta (Charco de San Gines), spacerujemy wąskimi uliczkami. W międzyczasie do Tomka dzwoni pani z wypożyczalni samochodów (Cicar) informując, że biuro, w którym chcieliśmy odebrać samochód jest nie czynne w niedzielę, w niedzielę możemy odebrać samochód tylko na lotnisku. Decydujemy się wziąć samochód dzisiaj (biuro czynne do 13:00, a jest 12:45). Szybko idziemy do biura i odbieramy Seata. Za 3 dni płacimy 80€, więc nie tak źle (miało być 67€ za 2 dni). Po powrocie na jacht Tomek robi naleśniki ze szpinakiem – pycha. Potem korzystając z tego, że mamy samochód jedziemy na wycieczkę po wyspie. Najpierw odwiedzamy Lagomar – były dom Omara Shariffa, który przegrał go w karty(był właścicielem tylko przez jeden dzień). Dom jest wkomponowany w zbocze wulkanu i fragmenty skał wulkanicznych wystają ze ścian pokojów. Jest też mała laguna, basen i ławki w grotach skalnych. Kolejny punkt to Fundación César Manrique czyli dom Cezara Manrique zbudowany w tunelach lawowych. Manrique zaprojektował swój dom na pięciu wulkanicznych, otwartych od góry grotach, z których każda charakteryzowała się innym kolorem lawy. Stworzona przez niego niesamowita, dwupiętrowa konstrukcja w połączeniu ze źródełkami wody, basenem, palmami i kaktusami oddaje dokładnie jego ideę dopasowania stylu architektury do naturalnego krajobrazu. Kupujemy podwójny bilet ( Fundación César Manrique i Casa César Manrique) za 17€ od osoby bilet jest ważny 15 dni. Jesteśmy zachwyceni aranżacją muzeum i pomysłami Manrique. W salach są prezentowane jego zdjęcia i filmy. Wychodzimy o 18 jako jedni z ostatnich zwiedzających ale jest jeszcze jasno, więc jedziemy do Costa Teguise – znanego kurortu na Lanzarote. Jest odpływ, ale plaża jest śliczna a w zatokach jest dużo windsurferów i nowego wynalazku – deski ze skrzydłem (wind foil). Podziwiamy surferów, fale i plaże, robimy zdjęcia i wracamy do mariny. Po drodze wstępujemy jeszcze do Castillo de San Jose. Zamek jest już zamknięty (mieści się w nim muzeum sztuki) ale schodzimy na dół do wejścia do restauracji i podziwiamy widoki. Do mariny wracamy po 20.

7-05-2023 niedziela
Wstajemy o 7:30, ale wychodzimy po śniadaniu i obowiązkowej kawie ok 10. Najpierw jedziemy na targ w Teguise. Wjazd do miasta jest zamknięty, ale samochód można zostawić na płatnym parkingu (2€). Targ jest całkiem spory (największy jaki widzieliśmy na Wyspach Kanaryjskich), a na stoiskach głównie chińszczyzna. Zdarzają się jednak stoiska z lokalnym rękodziełem, jest kilka stoisk w warzywami (na jednym kupujemy pomidory) i sporo stoisk z kosmetykami z aloesu, na niektórych z nich stały testery kremów, a sprzedawcy namawiali do próbowania. Zwiedzamy jeszcze kościół de Nuestra Señora de Guadalupe i samochodem podjeżdżamy do Zamku św. Barbary, w którym znajduje się muzeum piratów (wstęp wolny). Zamek ma sporo zakamarów, schodów i piwnic, wszystko z kamienia trochę otynkowanego i pomalowanego na biało. Warto zobaczyć. Dodatkowo z górnego tarasu rozciąga się ładny widok na pobliskie góry i miasto Teguise. Z zamku wracamy do miasta i oglądamy wiatrak (raczej ozdobny). Ruszamy w kierunku Harii gdzie znajduje się dom Césara Manrique. Po drodze wstępujemy na obiad. Goście restauracji mają darmowy wstęp na taras widokowy, z czego oczywiście korzystamy. Widoki są prześliczne, chociaż trochę zamglone. Kolejny punkt programu to Casa Museo de César Manrique czyli dom Casara Marnique. Dom jest duży, urządzony ze smakiem i w stylu rustykalnym, pełen pamiątek całego świata, zdjęć i przedmiotów przywiezionych z różnych stron świata. Z domu Casara Marnique jedziemy obejrzeć kolejne jego dzieło Mirador el Rio (wstęp 5€ od osoby). Nazwa Mirador del Rio pochodzi od nazwy przesmyku, który oddziela Lanzarote od archipelagu Chinijo. Punkt widokowy wznosi się na szczycie klifu Risco de Famara. Leży na wysokości 470 metrów. Z punktu rozciąga się prześliczny widok na La Graciozę po jednej stronie a na Lanzarote i wulkan La Corona po drugiej stronie. Na dole jest restauracja z oknami panoramicznymi wychodzącymi na La Graciozę.
W drodze powrotnej chcemy odwiedzić najwyższą górę na wyspie czyli Penas del Chache (671m npm). Niestety na samym szczycie jest obserwatorium i cały szczyt jest ogrodzony drutem kolczastym. Podjeżdżamy samochodem i wchodzimy prawie na najwyższe miejsce. Szczyt uznajemy za zaliczony. Wracamy dalej małymi uliczkami miasteczka Hatia, a dalej zatrzymujemy się przy drodze przy Ciudad estratificada czyli niezwykłych formacjach skalnych, które pod wpływem wiatru i deszczu przyjmują różne kształty. Są tu małe jaskinie, tunele i przedziwne kształty, trochę przypomina to Kapadocję w Turcji. Wracamy na jacht i jemy drugi obiad czyli gulasz z warzywami – znowu pyszne.

8-05-2023 poniedziałek
Po śniadaniu i kawie ruszamy na kolejną wycieczkę. Tym razem przy wschodnim brzegu wyspy. Pierwszy punkt to ogród kaktusów, kolejne dzieło Casara Manrique. Wnętrze zaprojektowane jest w kształcie okręgu, a wzdłuż kamiennych ścieżek, na pokrytych czarnym popiołem rabatkach rośnie niemal 10 000 roślin reprezentujących ponad 1 400 gatunków. Wstęp kosztuje 6,5€, ale można kupić bilet na 3 z 4 atrakcji za 26,5 (później okazuje się, że wychodzi na to samo). Chodzimy po kamiennych murkach, robimy zdjęcia, a potem oglądamy kaktusy rosnąca w dole „ogrodu”. Dalej ruszamy do Jameos del Agua. To jaskinia (a raczej zespół jaskiń) ze ślicznym jeziorkiem przez które prześwieca światło słoneczne przechodzące przez otwór w stropie jaskini. Po wyjściu z jaskini idziemy na kawę z ciastkiem do lokalnej kawiarni. Po wejściu wyżej ukazuje się śliczne jeziorko z palmami i błękitną wodą (dno jeziorka jest pomalowane na biało. Dalej jest sala koncertowa w kolejnej jaskini. Właśnie trwają przygotowania do koncertu. Przy wyjściu wstępujemy jeszcze na chwilę do „domu wulkanów” i spędzamy tam następną godzinę. To dwupiętrowe muzeum z historii wulkanów, historii ich powstawania, wybuchów. Muzeum jest bardzo interaktywne, z dużą ilością filmów i prezentacji, jest też film 3D (ogląda się go w okularach) z podróży tunelem lawowym. Po wyjściu z muzeum jedziemy do Cueva de los verdes czyli zielonych jaskiń. Cueva de los Verdes jest częścią tunelu uformowanego w wyniku erupcji wulkanu de la Corona 3000-5000 lat temu. Jej nazwa nie pochodzi od koloru zielonego, ale od nazwiska rodziny „Los Verdes”, która miała w tym miejscu swoje pola i wykorzystywała jaskinię jako miejsce chowania się przed piratami i schronienia przed złą pogodą. Jaskinia ma ok 7km tuneli, ale do zwiedzania jest udostępnione ok 1km. Jaskinia jest czynna do 16, więc wchodzimy jako przedostatnia grupa. Przewodnik mówi w kilku językach (po polsku potrafi powiedzieć „uwaga na głowy”). Najpierw opowiada po hiszpańsku, potem po angielsku (już trochę mniej) a na końcu po francusku (ale tu głównie gestykuluje). Zwiedzanie trwa ok 40minut. Tunele są przepiękne, ładnie oświetlone i rzeczywiście miejscami jest dosyć nisko.

Wracamy do mariny, jemy obiad i wyruszamy na oglądanie miasta (do tej pory nie mieliśmy czasu), idziemy promenadą, zwiedzamy zamek św. Gabriela z zewnątrz, robimy zdjęcia i wracamy na jacht (włączają się latarnie więc nocne zwiedzanie miasta też mamy zaliczone).

Komentowanie jest wyłączone.