Bonaire-Trynidad

Trasa Bonaire-Trynidad

Trasa: Harbour Village (Bonaire) – Klein Bonaire-Dos Mosquitos (Los Roques-Wenezuela)-Port Louis(Grenada)-Chaguaramas(Trynidad)
Termin: 24.08-09.09.2024
Mile/ godziny: 666Mm/198h

Bonaire odprawa wyjściowa

Najpierw wypełniam zgłoszenie w systemie Sailclear, potem idziemy całą załogą do biura Customs i Imigration. Tam podaję celnikowi numerek zgłoszenia z aplikacji, a on drukuje i stępluje zgłoszenie wyjścia. Potem urzędnicy Imigration biorą nasze paszporty, stemplują i drykują potwierdzenie wyjścia i ot cała procedura.

Droga do Grenady

Dzień pierwszy sobota

Po opłacie za prąd i wodę w marinie wyruszamy na Klein Bonaire posnurkować przy rafie. Stajemy przy żółtej boi (taki pionowy słupek z liną i uchem z kauszą na końcu). Kausza jest na tyle duża, że nie mieści się na niej nasz hak, ale cuma przechodzi swobodnie, a kausza nie robi jej krzywdy. Snurkujemy na krawędzi rafy. Jest dużo kolorowych rybek, a rafa ma sporo roślin, niestety zbocze bardzo szybko opada w dół, więc nie widać kolorów, ale na pewno są prześliczne. Po ok godzinie ruszamy dalej.

Dzień drugi niedziela

Przepływając koło Aves de Sotavento wywołuje nas straż graniczna (Estación de Guardacostas Aves de Sotavento) i prosi o podanie danych jachtu i załogi. Rozmawiamy trochę po angielsku a trochę po hiszpańsku. Ewidentnie nudzą się. Nawet, jak oficer nie umiał powiedzieć czegoś po angielsku, to posiłkował się google translatorem i odtwarzał to do słuchawki (damskim głosem).

Po południu postanawiamy użyć wędki. Tomek zakłada najlepszą naszą przynętę i wypuszczamy żyłkę. Płyniemy cały czas na żaglach. Nie mija pół godziny, jak bezpiecznik na kołowrotku zaczyna terkotać. Zrzucamy żagle i zaczyna się walka. Złapaliśmy coś naprawdę dużego. Wspomagamy się trochę silnikiem, a Tomek jak tylko może to wybiera żyłkę. Ledwie daje radę, ale po godzinie walki wyłania się … dwumetrowy rekin. Postanawiamy go wypuścić, ale chcemy odzyskać naszą przynętę. Próbujemy bosakiem i hakiem, niestety bezskutecznie. W końcu puszcza agrafka, a rekin odpływa z naszą przynętą w paszczy.

Dzień trzeci poniedziałek

Nad ranem po przepłynięciu 168 Mm dopływamy do Archipelagu Los Roques i rzucamy kotwicę przy południowej wyspie Dos Mosquitos. Na wyspie jest lotnisko, parę chatek rybaków, domki do wynajęcia i piękna piaszczysta plaża z błękitną wodą. Po zakotwiczeniu pijemy kawę i podziwiamy żółwie pływające wokół jachtu.

Dzień czwarty wtorek

Nad ranem odwiedzają nas delfiny. Płyną z nami prawie pół godziny. W południe przepływa koło naz jeszcze jeden gość – tym razem samotnie i nie wyskakuje z wody, a płetwa grzbietowa ma dziwnie trójkątny kształt. Znamy już tę sylwetkę. To rekin. Mieliśmy nadzieję, że odda nam naszą przynętę, ale to był jego kolega. Płynie kawałek koło nas a w końcu odpływa.

Po południu znowu pojawiają się delfiny – tym razem duże stado i płyną z nami prawie godzinę ścigając się z łódką.

Dzień piąty środa

Rano postanawiamy znowu wypościć wędkę. Tomek zakłada nową przynętę i grzecznie ją ciągniemy za łódką. Wiatr jest niezbyt silny, więc nie płyniemy szybko. Po południu Tomek stwierdza, że chyba na wędkę złapał się jakiś śmieć, więc wyciągamy żyłkę – a tam na końcu mai-mai. A to niespodzianka. Jest na tyle mała, że wyciągamy ją podbierakiem. Tomek oprawia ją- będzie obiad na jutro – jest nas 3 osoby, więc wystarczy. Poprawiam nawinięcie żyłki na bębenek, więc najpierw muszę tę żyłkę wypuścić. Przy ściąganiu okazuje się, że złapaliśmy niebieską linkę, która nawinęła się na śrubę. Zrzucamy żagle, a Tomek nurkuje i po pół godzinie jesteśmy wolni.

Wieczorem przylatuje zmęczony ptaszek, siada na koszu dziobowym i rozpoczyna toaletę.

Dzień szósty czwartek

W nocy okazuje się, że wpłynęliśmy w prąd, który według Windy powinniśmy już minąć. Ten model dla prądu się nie sprawdza (Mercator). Musimy zrobić zwrot, więc budzimy ptaszka (cały czas siedział na koszu dziobowym), który odlatuje. Nad ranem mijamy całkiem pokaźne deszcze – przynajmniej pokład się przepłucze. Po deszczach przychodzi flauta, więc włączamy silniki szukamy lepszego wiatru.

Dzień siódmy piątek

Rano na horyzoncie pojawiają się chmury, więc manewrujemy między deszczami. Wiatr jest zmienny zarówno co do siły jak i kierunku. Płyniemy trochę na żaglach a trochę na silniku. Pojawiają się sargassy, więc rezygnujemy z połowów.

Dzień ósmy sobota

Rano na horyzoncie widzimy Grenadę. Wchodzimy do zatoki i wywołujemy marinę na kanale 14 VHF

Grenada

Grenada jest suwerennym państwem w Ameryce Środkowej, w archipelagu Małych Antyli, położonym na dziewięciu wyspach. Oprócz wyspy Grenady w skład kraju wchodzi jeszcze osiem mniejszych wysepek z południowej grupy Grenadyn. Są to wyspa Carriacou i Mała Martynika oraz niezamieszkałe Saline, Frigate, Caille, Large, Diamond i Ronde. Walutą są dolary wschodniokaraibskie (jak na większości Antyli wschodnich). Ruch jest lewostronny, a drogi wąskie, więc wypożyczenie samochodu raczej tylko dla odważnych.

Odprawa wejściowa

Customs i Imigration są w tym samym pokoju (dwa osobne biurka) na tyłach biura mariny. Działa Sailclear, warto wypełnić wcześniej. Na miejscu trzeba zapłacić 75EC$ za crusing permit (ważny miesiąc albo do opuszczenia Grenady – to co nastąpi wcześniej). To można zapłacić kartą. Dodatkowo opłata 20EC$ od osoby i 17EC$ opłaty portowej – to trzeba zapłacić w gotówce – można w USD albo w EC$ – można też mieszanie, co robię. Pani przy sąsiednim biurku stępluje paszporty, płacę ot i cała odprawa.

Marina Port Louis

Bardzo ładna, duża marina z przyzwoitymi sanitariatami (z klimatyzacją), internetem, który chwilowo nie działa (przepełniła się chyba pula adresów), basenem (mały ale sympatyczny). Śmieci się sortuje na szkło białe i kolorowe, aluminium, plastiki i pozostałe. Niestety nie jest tania – 1,4USD za stopę długości jachtu. Do tego dochodzi opłata za wodę i prąd wg liczników (płatne ostatniego dnia). W mieście koło mariny są dwa sklepy żeglarskie – Island Water i Budget Marina. Marinę wywołuje się na kanale 14 VHF. Odpowiadają dosyć szybko. Marinero mówi jak i po której burcie powiesić odbijacze i odbiera cumy.

Forty Matthew i Frederick

Wycieczka z mariny ok 1 godziny w każdą stronę na piechotę. Dwa forty obok siebie. Fort Matthew rozleglejszy, ale praktycznie to już ruina, chociaż można wchodzić do tuneli pod fortem, jest dużo kwater – malutkich pokoików, a nawet cele więzienne. Fort Frederick odrestaurowany i cały czas utrzymywany z tablicami informacyjnymi i ładnym widokiem na miasto. Do obu fortów wstęp po 2USD od osoby, ale w forcie Matthew pani daruje nam opłatę. Wracamy inną drogą robiąc kółko.

Komunikacja autobusowa

Po całej wyspie jeżdżą busy (teoretycznie zabierają ok 15 osób, ale jak trzeba to i więcej). Wyspa podzielona jest na 9 stref i autobusy mają numery stref. W każdej strefie jest kilka albo kilkanaście tras (np. w strefie 9). Busy mają z przodu napisany numer i trasę. Teoretycznie zatrzymują się na przystankach, ale jak ładnie się poprosi to zatrzyma się pomiędzy, a nawet zboczy z trasy (wtedy z reguły coś trzeba dopłacić). Ceny przejazdu wahają się od 2 do 6 EC$ od osoby.

Najlepiej przyjść na dworzec autobusowy i wsiąść do pierwszego busa, który nam pasuje, jeżeli wszyscy się zmieszczą. Kierowca „upakowuje” pasażerów i rusza. Jeżeli chcemy wysiąść gdzieś po drodze to od razu mówimy kierowcy gdzie, a jak zbliża się nasz punkt to dobrze jest postukać w karoserię (to z reguły robi pomocnik kierowcy) Kierowcy zmieniają się co chwila (np. jak jeden przejeżdża koło swojego domu to wysiada, a na jego miejsce siada kolejny kierowca. Jeżeli chcemy wsiąść do autobusu nie na dworcu, to po prostu machamy (często po prostu kierowca pyta się czy chcemy jechać, a my mówimy dokąd chcemy jechać i wsiadamy)

Destylarnia Rumu River Antonie

Jedyna działająca destylarnia rumu na Karaibach, która korzysta z maszyn i technologii z XVIII w.

Prasa do trzciny to e koła młyńskie umieszczone na rzece. Trzcinę wyciska się dwukrotnie, przy czym do pierwszego wyciskania podaje taśmociąg a do drugiego trzcinę podają robotnicy ręcznie. Z prasy sok płynie do kadzi, gdzie jest podgrzewany i robi się melasa. Tutaj jako paliwa używają wyciśniętej trzciny cukrowej. Melasa o odpowiedniej „słodkości” przelewana jest do kolejnych zbiorników skąd pompowana jest do kadzi fermentacyjnych. Kadzie są systematycznie opróżniane i lekko sfermentowana melasa przepompowywana jest do destylarni. W wyniku destylowania otrzymuje się 2 moce rumu – 75% i 69%. Produkują tylko taki rum (biały) ten 75% przechodzi kolejny proces destylacji. Na końcu zwiedzania degustacja, a potem sklep. Kupujemy wspólną butelkę 75% rumu i dla nas 69%. Wracamy do głównej szosy i autobusem jedziemy do Grenville.

Gernville

Ładne miasto w północno- wschodniej części Grenady. Trzecie co do wielkości miasto na wyspie. Dużo sklepików, sporo kościołów, dworzec autobusowy dla linii strefy 9 i 6. Warto przejść się ulicami miasta, ale godzina na to w zupełności wystarczy.

St. George

Stolica wyspy. W okolicy znajdują się 3 forty – jeden z nich (Fort George ) w remoncie, zabytkowy tunel z 1894 roku (Sendall tunel) o długości ok 40m, liczne kościoły. Warto odwiedzić targ warzywny koło dworca autobusowego – największy ruch jest w sobotę, ale w pozostałe dni też są czynne stragany.

Odprawa wyjściowa

Odprawa wyjściowa przebiega podobnie jak wejściowa: wypełniam zgłoszenie wejścia w aplikacji Sailclear, przychodzę do biura z papierem odprawy wejściowej i numerkiem Saiclear, dostaję kolejny papier odprawy wyjściowej i kolejne stempelki w paszportach.

Trynidad

Jedna z większych wysp Karaibów leżąca poza szlakiem huraganów. Na wyspie jest dużo zieleni i różnorodnych ptaków i zwierząt.

Marina Coral Cove

Marina na końcu zatoki, betonowe pomosty, basen, prysznice i sanitariaty. Na terenie mariny mały sklep spożywczy, kilka barów i sklep żeglarski. Cena za stopę długości jachtu to 0,45USD i dodatkowo 3,5USD dziennie za media (woda, prąd, media itp.).

Przy wejściu na pomost siedzi strażnik, a na noc brama na pomosty jest zamykana (strażnik jest dostępny całą dobę, ale czasami idzie pogadać z kumplami i trzeba go poszukać.

Basen ma wymiary ok 6×6 m i ok 1,8 m głębokości. Woda w basenie jest zdecydowanie ciepła, ale na tych szerokościach geograficznych to standard.

Odprawa wejściowa

Najpierw trzeba uzyskać health Clearance – można wypełnić formularze na stronie i wysłać mailem, albo skorzystać z pomocy mariny (ja tak robię). Z wydrukowanym certyfikatem zdrowia idziemy wszyscy do biura Imigration i Customs (znajduje się w kompleksie Crewsinn po drugiej stronie zatoki (ok 1,5km od mariny). Najpierw Imigration – wypełniam listę załogi w egzemplarzach (na szczęście można przez kalkę), zgłoszenie pasażerów na gapę, deklarację zdrowia i parę innych papierów, potem pani kseruje paszporty i dowód rejestracyjny jachtu.

Potem idziemy do Customs, gdzie zostawiamy jedną listę załogi, zgłoszenie wyjścia z poprzedniego portu i wypełnione zgłoszenie wejścia (2 egzemplarze – jest kalka). Dostaję zgłoszenie wejścia. I teraz już legalnie jesteśmy na Trynidadzie.

Chaguaramas

Miejscowość w północno-wschodniej części wyspy. To zagłębie żeglarskie – umiejscowiły się tu duże mariny – tu przechowuje się jachty w sezonie huraganów. Duże mariny Power Boat i Peak mają ogromne place do przechowywania łódek, ale symboliczne miejsce w wodzie. Jest dużo sklepów żeglarskich i firm usługowych. W marinach odbywają cię spotkania towarzyskie – w Peak w piątki ok 18:30.

Komunikacja autobusowa

Po wyspie jeżdżą autobusy (duże czerwone) ale jeżdżą bardzo rzadko. Bilety autobusowe należy kupić wcześniej- kierowca nie przyjmuje pieniędzy. Dobrym rozwiązaniem jest Maxi Taxi – busy jeżdżące po określonych trasach i zabierające ludzi po drodze.

Port of Spain

Stolica Państwa. Mnóstwo pełnych zieleni parków i skwerów. Warto odwiedzić zoo oraz przepiękny ogród botaniczny. To jest centrum kulturalne całej wyspy – występy taneczne, festiwale, spektakle teatralne czy wystawy odbywające się w Narodowej Akademii Sztuk Scenicznych oraz Narodowym Centrum Karnawału i Rozrywki potocznie nazywanym Little Carib. Jest tam też największy park na wyspie Queen’s Savannach o powierzchni 110 ha. Przy Maraval Road warto zobaczyć siedem słynnych budynków Port Of Spain – od budynków kolonialnych w różnym stanie zadbania po śliczny pałacyk Stollmeyers Castle.

Edith Falls

Grupa ładnych wodospadów. Do przejścia od mariny ok 2,5 godziny w każdą stronę Kawałek można podjechać busem lub stopem. Po drodze mijamy duże pola golfowe. Ostatnie 1,2km to ścieżka przez las, czasami korytem strumienia po kamieniach – warto wziąć wygodne buty (mogą być sandały ze sztywną i nie śliską podeszwą). Po drodze można obejrzeć resztki plantacji kakao, bananów i kawy. Same wodospady to właściwie mokre ściany skalne (ale wysokie – ok 75m) z małymi strumyczkami. Podobno po ulewnych deszczach jest tam więcej wody. Przy wodospadzie jemy drugie śniadanie popijając wodą z wodospadu. Wracając w lesie niechcący potrącamy gniazdo dzikich pszczół, które nas dotkliwie kąsają zostawiając liczne żądła. Tomek, który szedł ostatni uchronił się omijając „zapszczołowany” obszar. Miejsca po ukąszeniach puchną i swędzą jeszcze przez kilka dni.

Fort George

Dawniej nazywany La Vigie, Fort George położony jest na wzgórzach na północ od St. James z widokiem na Zatokę Paria. Fort, który był częścią kompleksu fortyfikacji, jest najlepszym miejscem na jeden z najbardziej spektakularnych widoków na Port of Spain i morze. Oprócz pięknego widoku z tej dobrze zachowanej budowli można zobaczyć oryginalne armaty, lochy, artefakty z tamtych czasów i stację sygnałową, która została założona w 1802 roku i zaprojektowana przez księcia Kofi Nti, syna króla Kofi Calclai z Aszanti z Afryki Zachodniej. Zbudowane w 1804 roku pod kierownictwem ówczesnego brytyjskiego gubernatora, generała brygady Sir Thomasa Hislopa, fortyfikacje w Forcie George składały się z obrony morskiej i serii baterii wspierających: V. I. Z York; Princess Charlotte; Abercombry i Cambridge na niższych zboczach i Cumberland na północy nad Fortem.

Uważany za niemal nie do zdobycia w tamtych czasach, był główną pozycją obronną Trynidadu, ale nigdy nie doświadczył działań wojennych. W czasach plotek o wojnie kupcy z Port-of-Spain przechowywali tu swoje dokumenty, gotówkę i kosztowności. Fort George przestał być placówką wojskową w 1846 r.

Dojechać tam można żółtą taksówką maxi taxi do początku drogi i potem ok godziny na piechotę drogą asfaltową pod górę.

Komentowanie jest wyłączone.